poniedziałek, 1 grudnia 2025

Co się może wydarzyć 10 lat później


Przez ostatnie dwa tygodnie czytałam kilka książek naraz. Jedną z nich była debiutancka powieść Beaty Turlik pt. 10 lat później. Spędziłam z nią dwa całkiem przyjemne wieczory. Dlaczego tylko dwa? Co jest w niej intrygującego a co denerwującego? Co się może okazać po wielu latach niewyjaśnionej nieobecności?

Na pytanie co każdy z nas by zrobił, gdyby został nagle porzucony przez ukochaną osobę, autorka odpowiada w swojej pierwszej książce. 

Sara w niezrozumiały dla niej sposób zostaje sama po nagłym odejściu Darka. W tym momencie nie tylko traci miłość ukochanego a także grupę przyjaciół. Po wielu trudach udaje się jej wyjść z dołka i układa życie na nowo. Czy jest z niego zadowolona? Nie do końca i gdy tylko ma okazję zmienia kolejnego partnera i całkiem przypadkiem natrafia na dawnego przyjaciela. W wyniku czego odkrywa prawdę na temat zniknięcia Darka a potem na niego samego. 

Co z tego wyniknie? Czy realny jest powrót do tego, co kiedyś było? Jak to wpłynie na głównych bohaterów? Czy uda im się ułożyć wspólne życie? W jaki sposób?

W historii pt. „10 lat później” poruszony jest temat między innymi poważnej choroby oraz chorobliwej zazdrości, która ma wiele twarzy. A także wielowymiarowej straty bliskich nam osób. Jest tu także trochę lekkiej naiwności, która czasem rozbraja czytelnika. Jednakże jest na tyle ciekawie skonstruowana tak, że trudno się od tej pozycji oderwać.
  
Książka Beaty Turlik to emocjonalny kołowrotek, który co jakiś czas zwalnia, aby znów uderzyć w grupę przyjaciół. W pewnym momencie można wyczuć, że za chwil kilka znów się coś stanie. Tak, trzyma w napięciu tak jak w życiu. 

Bo czyż tak nie jest, że gdy czujemy się zbyt swobodnie i super bezpiecznie to nagle coś mocno uderza w ten nasz spokój. I wywala nas z rytmu. Niestety. 

„Czasu nigdy nie jest dość, gdy kogoś tak kochamy, prawda?”

Przyznam szczerze, że z lekką nieśmiałością podchodziłam do 10 lat później, gdyż na początku miałam wrażenie, ze trafiłam na zwykły romans. Jest tu bowiem sporo takiej naiwności rodem z Harlequina, jednakże poważne rozterki bohaterów i ich różne problemy rozwiewają je dość szybko. Jedyne co mnie irytowało to opisy typu narzeczona Marka, żona Darka itp. Natomiast fajne było to, że ekipa przyjaciół spędza wiele czasu razem i każde z nich troszczy się o siebie nawzajem i dba o wspólne relacje.

Tajemnica i ta niesamowita przytulność książki Beaty Turlik powoduje, że czytelnik nie może się oderwać od lektury i zapomina o rzeczywistości. 
Polecam ja, niewielka romantyczka na zimowe wieczory.

W skali od 1 do 6 oceniam na 4. 

Za egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi Sztukater.pl





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz