W wakacje lubię czytać książki lekkie i przyjemne, dlatego też chętnie zajrzałam do prezentu od koleżanki, która dobrze zna moje poczucie humoru. A był to na nowo zredagowany debiut Moniki Wawrzyńskiej pt. Jak odchudzić kota.
Jak odchudzić kota to komedia obyczajowa, która skojarzyła mi się na początku ze sławnym Dziennikiem Bridget Jones. Historia niby podobna i dostosowana do realiów polskich ale jednak dużo mądrzejsza. W jaki sposób? I w czym?
Agata to już lekko doświadczona kobieta, która w nagrodę za swoje wyniki w pracy dostaje awans. Niby nic nie nadzwyczajnego ale dzięki temu poznaje nowego współpracownika Marcina, z którym ma jeździć na wszelkie szkolenia i delegacje. I pierwsze wyjazdy powodują w niej ogromną potrzebę schudnięcia.
„Jezusie Maryjo! Wysiadłam z Subaru przez przednią szybę!”
Po takiej akcji główna bohaterka obiecuje sobie, że w końcu schudnie. I co najciekawsze dostaje wsparcie w koledze z pracy. Tym sposobem spędzają ze sobą sporo czasu i zaprzyjaźniają. Ale czy to na pewno jest przyjaźń? Choć każde z nich zna drugiej osoby status prywatny. Jaka jest granica między miłością a przyjaźnią ? I kiedy się ona ewentualnie zaciera. Albo w jaki sposób?
Książka Moniki Wawrzyńskiej została tak sprytnie skonstruowana, że czytelnik poznaje także odczucia Marcina i pewnej Zuni. Dzięki temu poznaje szerszy kontekst tej niezwykle zabawnej powieści. Oraz tajemnicę tytułowego Kota…. I przekomiczne sytuacje z jego udziałem.
Jak odchudzić kota to przezabawna komedia obyczajowa, która bawi, uczy a właściwie uświadamia czym ta prawdziwa miłość jest. Do tego świetnie pokazuje jak długą drogę trzeba przejść aby poznać tą właściwą i jedyną osobę. Czasem wystarczy tylko spojrzeć, czasem trafić do szkoły lub do pracy , w której są osoby podobne do siebie w każdym calu. Bo przecież tak właśnie jest w życiu.
Pewne etapy, podobne stanowiska i inne rzeczy powodują, że z właśnie z takimi osobami czujemy sie najlepiej. Czyż nie?
Język i styl Moniki Wawrzyńskiej powodował u mnie głośne salwy śmiechu, gdyż jest lekki i bardzo przyjemny. A do tego te piękne i dowcipne opisy typu:
Mina wygłodniałego tygrysa,
Rębacz podbiegunowy,
Latał dookoła jak terier z adhd.
Po prostu ubaw po pachy. Także jak będziecie czytać w komunikacji lub na plaży lub gdziekolwiek indziej spodziewajcie się dziwnych min domowników lub obcych osób. Ja wiele razy śmiałam się w głos, co było sporym zaskoczeniem dla małżonka.
I dlatego tym bardziej polecam bardzo serdecznie.
Bardzo pięknie dziękuję !
OdpowiedzUsuń