W ostatnim czasie pojawia się dużo wydarzeń kulturalnych dotyczących epoki romantyzmu. Jednym z nich była premiera w Teatrze Wielkim czyli balet pt. Symfonia Tańca, która na długo zapada w pamięć. Czemu? Co wpływa na to?
Bez większego wczytywania się w libretto przedstawienia - może i dobrze - odczułam, że chodzi tu - jakże odkrywczo - o taniec i to jaki. Taki, którym tancerze pokazują swoje wrażenia z odczuwania muzyki w każdy możliwy sposób. A także jak wpływa on na nich , ich ciało, samoświadomość i drogę do perfekcji ruchu. Zwłaszcza w najtrudniejszym i najbardziej klasycznym gatunku tańca czyli balecie.
I jak się okazuje twórcom Symfonii Tańca chodziło o to, aby pokazać jak muzyka romantyków czyli Beethovena, Chopina oraz Bizeta wpływa na różne relacje związane z tańcem. Choreografie znanych twórców czyli Toera Van Shayka, Edwarda Cluga oraz Georga Balanchine pokazują w jaki sposób to się dzieje. I jak można pokazać dźwięk ruchem scenicznym i jak wyćwiczone ciało reaguje na muzykę. Czystą harmonią, pięknymi synchrami w duecie jak i w większej grupie. Po prostu magia.
I ja tą magię poczułam dzięki pięknej interpretacji tanecznej zespołu baletowego Teatru Wielkiego oraz niesamowitym wykonaniom muzyków. Warto zaznaczyć, że każda część tego baletu to zupełnie inne podejście do muzyki znanych kompozytorów. Drugi i trzeci akt najbardziej zapadają w pamięci widza, gdyż można nacieszyć oczy pięknymi scenami tańca a uszy niezapomnianą muzyką.
Symfonia Tańca to święto wszelkich zmysłów, jakie można obejrzeć na scenie teatru Wielkiego w wykonaniu całego zespołu tanecznego i orkiestry. To także święto baletu, którego ostatnio mało było w Teatrze Wielkim. Zwłaszcza polskich solistek i solistów, a szkoda.
Zapraszam na pełne wrażeń przedstawienie gdyż taniec jest emocją.
Wasza niegdyś tańcząca podróżniczka

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz