środa, 29 stycznia 2025

Dracula w Teatrze Wielkim

Jestem niecały tydzień po rozpoczęciu sezonu teatralnego i nadal miło wspominam to wyjście. Bo któż by się spodziewał , że nadal tworzone są nowe przedstawienia typu balet. Jakież było moje zdumienie jakiś czas temu, gdy okazało się, że w Teatrze Wielkim grany jest Dracula w tej właśnie formie. Jak sie okazało muzykę  stworzył sam Wojciech Kilar. 

Balet Dracula powstał  w 2018 roku na zamówienie West Australian Balet a jego premiera odbyła sie w Perth . Libretto zostało napisane przez Pawła Chynowskiego na podstawie książki Brama Stokera oraz ekranizacji  F.F. Coppoli. Jak sie okazuje muzykę do tej produkcji napisał Kilar. I co najciekawsze choreografię stworzył także Polak Krzysztof Pastor.

Sama fabuła to historia wiecznej miłości hrabiego Draculi do żony. Gdy młoda kobieta dowiaduje sie o śmierci męża  na wojnie rzuca sie z wieży. Jak się okazuje  Dracula przeżyje bitwę i po informacji o ukochanej szuka sposobu i sprawiedliwości aby móc ją odzyskać . Po wielu wiekach odnajduje jej wcielenie w pewnym angielskim domu. 

Ja jestem pod dużym wrażeniem Draculi ze względu na taniec, jest tu piękne tango , opowieść pokazaną przez tancerzy i oryginalną scenografię  oraz oczywiście muzykę. Po prostu uczta dla duszy i oczu. Większości zmysłów.

W tym przedstawieniu widziałam tez dużo nawiązań także do Van Helsinga i dzieki temu miałam jeszcze większą frajdę z oglądania. Nie można zapomnieć tez o genialnych strojach, dzieki którym jeszcze bardziej odczuwa się ruch sceniczny. 

Rewelacja dla miłośników tańca i nie tylko. 

Jeśli chcecie zobaczyć to zapraszam na kanał vod Teatru Wielkiego. Niestety rzadko grany jest Dracula w teatrze, a szkoda bo warto!




niedziela, 26 stycznia 2025

Kruchość serca męskim okiem



Pod koniec poprzedniego roku miałam lekki zastój czytelniczy. Gdy przeglądałam stos ebooków na czytniku wpadła mi w oko książka administratora jednej z grup czytelniczych. Pozdrawiam serdecznie Oficjalnie najlepsza grupa o książkach. Kiedyś obiecałam sobie, że ją przeczytam zwłaszcza, że z opisu przypominała powieść jeszcze innego polskiego pisarza. I stwierdziłam, że trzeba to sprawdzić.

Z lekką nieśmiałością zaczęłam czytać Kruchość serca Andrzeja Konefała i już na początku wzruszyłam się do łez. Dlaczego? Co takiego wyjątkowego jest w tej historii? 

Kruchość serca to historia Mateusza, męża i ojca , który w wyniku ciężkiej choroby traci żonę. Zostaje na świecie sam z dwójką małych dzieci:  Karolem uczniem szkoły podstawowej oraz malutką Anią. Jego ogromną stratę nasilają tajemnicze przesyłki oraz natarczywe i niepokojące telefony. 

Kto za tym stoi? Co jeszcze może doświadczyć człowieka po stracie najbliższej ukochanej osoby? Komu może zaufać? Czy można po takich sytuacjach wrócić do normalności?

Gdy poznawałam historię głównego bohatera miałam wrażenia, że skądś to już znam. Bo początkowo powieść Andrzeja Konefała przypomina Wyrwę Wojciecha Chmielarza. Ale do czasu…
Gdyż tajemnicze filmy z życia żony oraz dziwne telefony prowadzą do zupełnie innej zaskakującej fabuły. Na początku Mateusz stara się sam rozwiązać swoje problemy, ale gdy nagle podczas spaceru znika córka w końcu decyduje się na pomoc policji. I tu znów zaczyna się sporo dziać. 

W Kruchości serca autor zaskakuje dynamiką zdarzeń i niecodziennymi zwrotami akcji. Dodatkowo książka jest jedną wielką emocją straty, niepewności i totalnej bezsilności. Gdy czytelnik wraz z bohaterem dochodzi do względnej normalności, pisarz rzuca kolejne kłody pod nogi Mateuszowi jeśli nie w pracy, to w domu w związku ze zniknięciem Ani lub kłopotami ze starszym synem. Przygotujcie sobie chusteczki, koniecznie. I dużo kawy bo zarwiecie noc.

Czuję się po tej lekturze totalnie wyżęta, wzruszona, a także wstrząśnięta i zmieszana. Tyle emocji i akcji dawno nie widziałam w jednej książce. To chyba dla mnie za dużo. Ale dzięki temu zapomniałam o  jakimkolwiek kryzysie czytelniczym, i chętnie poznam poprzednią i kolejne powieści Andrzeja Konefała. 

Kruchość serca to sensacyjny thriller, który wciąga od pierwszej strony tak, że czytelnik zapomina o całym świecie. Gdyź nie można oderwać się od tej historii. A ma na to wpływ , oprócz fabuły, lekki i zarazem emocjonalny styl autora. I to jaki. Pierwszy raz spłakałam się nad książką. A to jest duże coś w moim przypadku. 

Jeśli jesteście zaintrygowani to gorąco polecam. 

















 

niedziela, 19 stycznia 2025

Jeszcze się kiedyś spotkamy



Kilkanaście  lat temu odkryłam książki Magdaleny Witkiewicz dzięki polecajce samej Moniki Szwaji i w nich przepadłam. Choć jak się okazało nie znałam wszystkich.
Gdyż parę lat temu poznałam autorkę na Targach Książki, która zaskoczyła mnie pytaniem czy czytała pani  „Jeszcze się kiedyś spotkamy”. Prawdopodobnie dlatego, ze mam imię jednej z dwóch głównych  bohaterek powieści. Wtedy tego jeszcze nie wiedziałam, bo jej lektura czekała aż do tegorocznego wznowienia przez Pracownię Dobrych myśli . 

„Jeszcze kiedyś się spotkamy” to historia młodych ludzi Adeli, Franka, Janka oraz Racheli i Joachima. Poznajemy ich w przededniu II Wojny światowej, gdy przeżywają pierwsze burze miłosne, uniesienia i wszelkie młodzieńcze rozterki. 
Czy ich przyjaźń oraz miłość przetrwają wojenne czasy? Co w nich zmieni wojna? Jak ułożą sie ich losy? Czy kiedyś się jeszcze spotkają?

Justyna, wnuczka Adeli poznaje losy babci i jej przyjaciół i trudno jej uwierzyć ze dzieje piątki przyjaciół są tak samo burzliwe jak sama wojna burząca jakiekolwiek człowieczeństwo w ludziach. Jednakże dobro w tym złym czasie istniało schowane w gestach i czynach wobec bliskich i nie tylko. Dlatego też ci którzy mieli przeżyć , przeżyli i czekali. Tylko na co?

W czasie wojny nie są brane pod uwagę żadne względy. Ludzie przestają być ludźmi, a stają sie potworami.”

Bo książka Magdaleny Witkiewicz to  głównie powieść o czekaniu. Na powrót z wojennej zawieruchy zaginionego męża a także na chłopaka goniącego za wyimaginowanym marzeniem a może za lepszym jutrem.  Porusza także kwestie czym jest miłość, przyjaźń i życie  a może tylko codzienne bycie ze sobą. 

Jeszcze kiedyś się spotkamy to pełna emocji opowieść o  człowieczeństwie, która poruszy czytelnika na wskroś.  Portrety psychologiczne głównych postaci, szczegółowe opisy wojennego Grudziądza  - brawo dla autorki za dokładność co do repertuaru kina, nazw ulic  i itp - oraz bardzo ładnie spięta w spójna niesamowitą opowieść o rodzinie czynią tę książkę wyjątkową. Przez to nie da sie o niej tak łatwo zapomnieć. O nie!

Bo życie ludzkie jest jak porcelanowe filiżanki. Kruche, delikatne. Po latach możemy sie spotkać, niby jesteśmy tacy sami, a jednak rysy, którymi zycie  nas naznaczyło, mogą uczynić nas zupełnie innymi ludżmi.” 

Bo nie każdy ma szczęście znać wszystkich dziadków czy innych krewnych. Przecież w  prawie każdej rodzinie sa jakieś tajemnice bądź niedomowienia związane z losami przodków. Także i w mojej. Choć ja jestem szczęściarą, która znała wszystkich dziadków i prawie wszystkich pradziadków.

Jeszcze kiedyś się spotkamy powstałe na bazie losów rodziny pisarki to niezwykle przejmująca a zarazem dająca nadzieje opowieść od której nie można się oderwać. Można czytać jednym tchem ale ja dozowałam powieść Magdaleny Witkiewicz w mniejszych kawałkach. Zwłaszcza w tak pięknym wydaniu. 
Do czasu! Ostatnie 200 stron przeczytałam na jednym wdechu. 

Gorąco polecam.

Bardzo dziękuję za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego Magdalenie Witkiewicz i Pracowni Dobrych Myśli. 












sobota, 11 stycznia 2025

Dama w rękawiczkach

Nic bardziej nie wkurza jak ciekawy opis książki a potem okazuje się, że jest to zupełnie inna historia. Taką pozycją jest właśnie debiut Łukasza Prochoty pt. Dama w Rękawiczkach. Zastrzegam, że lubie czytać debiuty i dawać szanse nowym nieodkrytym autorom i z takim podejściem podeszłam do Damy w rękawiczkach. 




Główną bohaterką Damy w rękawiczkach jest Sophie, która po roku od zaginięcia syna wraca do jako takiej normalności. Między innymi z tego powodu , gdy w pobliżu jej domu zdarza się morderstwo , chce poczuć się  potrzebna i na własną rękę mimo sprzeciwu policji i rodziny przeprowadza swoiste śledztwo. Czy to jej się uda? Do jakich wniosków dojdzie? Co z tego wyniknie? 

Książka Łukasza Prochoty na początku jest w miarę ciekawa ale im dalej tym gorzej. Naiwna irytująca bohaterka robi same nielogiczne rzeczy i tylko przeszkadza policji w pracy. Choć później, w dość dziwnych okolicznościach, sam komisarz wdraża Sophie w swoje śledztwo. I idzie z nią na tak zwaną akcję. Czy to w ogóle jest możliwe? Być może policja  tak działa w mniejszych  miejscowościach…. 

W wyniku różnych zdarzeń Sophie trafia na pewien trop, który być może rozwiąże zagadkę i morderstwa jak i zniknięcia jej syna. Ale czy na pewno?

Przyznam szczerze, ze dawno nie miałam problemu ze skończeniem książki. A tu po pierwszym podejściu odłożyłam na bok, gdyż totalnie mnie zirytowała a nie jest to łatwe. Po drugim trochę lepiej  choć było widać pewne nielogiczne dociągnięcia. A co najciekawsze historia ta zawarta jest na 100 stronach.

Mam wrażenie, ze korektor i redaktor w ogóle do tej historii nie zajrzał. Albo nad nią zasnął. Błędy ortograficzne, zjedzone literki czy przekręcone wyrazy nie pomagały w czytaniu. 

Bo sam styl pisania autora nie jest taki zły. Dama w rękawiczkach ma potencjał, ale totalnie nie wykorzystany. Proszę wiec autora o zrozumienie i poważniejsze podejście do prowadzenia ciekawych wątków i ich rozbudowanie. Jak choćby wątek banku! Oraz mam prośbę o ciut dłuższe opisy ważnych lokalizacji.
 
Końcówka Damy w rękawiczkach chyba miała być podobna do finałów rodem z Agaty Christie ale nie przypadła mi do gustu. Nie było w niej napięcia. 

Tak więc debiut Łukasza Prochoty w skali od 1 do 6 oceniam na 3. 

Dziękuję za egzemplarz recenzencki portalowi Sztukater.pl









poniedziałek, 6 stycznia 2025

Alchemia - emocjonalna biografia noblistki

 


Raz na jakiś czas lubię poczytać o losach znanych ważnych postaci ze świata nauki, sztuki lub literatury. O tym jak dochodzili do swoich osiągnięć, co na nich wpływało i jakimi byli ludźmi. I jak sobie radzili z życiem oraz nagłą popularnością. 

Taką pozycją jest najnowsza biografia o Marii Skłodowskiej-Curie Katarzyny Zyskowskiej o jakże wymownym tytule Alchemia.

Bo kto nie słyszał o alchemii uczuć?  A i sama chemia  jak i fizyka miały duże znaczenie w życiu bohaterki.

Alchemia to poruszający portret jednej z najważniejszych kobiet ze świata nauki, który przedstawia historię jej życia oraz romansu z Paulem Langevilem.

Powieść rozpoczyna się od momentu gdy dziennikarze wyciągają tajemnice kochanków na wierzch. Może to nie jest tak do końca głównym wątkiem powieści za to dobrym odnośnikiem do nawiązania do młodości Skłodowskiej-Curie. A właściwie do tego skąd wzięła się w młodej pannie ciekawość świata i jaką drogę przeszła, aby móc studiować na Sorbonie.  Afera z romansem także jest świetnym przykładem w jakich czasach żyła i z jakimi przeciwnościami musiała  zmierzyć się Maria. 

A nie były to łatwe czasy. Bo mężczyznom można było mieć stado kochanek i nikomu to nie przeszkadzało ale kobietom to uwłaczało i nie przystawało. Bo w 1911 nie pasowało to nawet tym, którzy przyznali Nagrodę Nobla Marii Skłodowskiej Curie. Aż trudno uwierzyć!

Czas alchemii, odbierającej zmysły i rozum, to zamknięty rozdział w jej życiu.”

Katarzyna Zyskowska w bardzo dosłowny sposób opisała w biografii rolę kobiet na początku XX wieku i jak cieżko walczyły o swoją pozycję w naukowym świecie zarówno we Francji jak i w Polsce. Jest tu zawarty bardzo dokładny opis społeczeństwa z wszelkimi  wręcz niemożliwymi cechami, jakie wychodzą z ludzi, gdy dzieje się coś dla nich nieprawdopodobnego. Pisarka opisała także świetnie realia życia w Królestwie Polskim pod rosyjskim zaborem zwłaszcza we wsiach z dworami i itp. Bo pewnie mało kto wie, że na początku młoda Maria była guwernantką dla dzieci i młodzieży właśnie w takich miejscach. I to właśnie tam szykowała się do egzaminów i jak się okazało do poźniejszego profesjonalnego nauczania na francuskiej uczelni. 

Oczywiście nie mogło tu zabraknąć takich postaci jak Einstein czy Mendelejew, bo byłoby to dziwne  gdyby nie wspomniano o  wybitnych naukowcach, w przypadku poznawania losów naszej noblistki.  

Autorka całą historię opisała pięknym plastycznym językiem, aż nie można było się oderwać od książki. Może też dlatego, że przedstawiono emocje, których mało kto się spodziewa w tego typu pozycji. 

Mnie też bardzo pomógł w odbiorze audiobook w wykonaniu Klaudii Bełcik. Rewelacyjna lektorka. Czemu audio, bo  w pdf-ie ciężko się czyta. 

Alchemia to moja pierwsza książka Katarzyny Zyskowskiej ale i na pewno nie ostatnia. Lekki język, plastyczne opisy, wielość emocji, ciekawe fakty  oraz ta niezwykła spójność historii. Dawno tak mocno emocjonalnej biografii nie czytałam. Jeśli wszystkie powieści  autorki są tak dobrze napisane to chętniej do nich zajrzę.

Polecam serdecznie.

W skali od 1 do 6 oceniam na 5.

Dziękuję Sztukater.pl za egzemplarz  recenzencki.








sobota, 4 stycznia 2025

Na Nowy Rok Nowy Początek


W zeszłym roku zupełnie przez przypadek wybrałam do recenzji książkę, która w katalogu nie została dobrze sklasyfikowana. Z opisu wynikało, że to pozycja z gatunku romansu a tu się zaskoczyłam. Czym i dlaczego? Jesteście ciekawi.

Główna bohaterka książki pt: Nowy Początek Elżbiety Salamon to  Anka, która będąc w wieku średnim  czuje, że chce jeszcze poużywać życia. Po spełnieniu kilku marzeń oraz przeżyciu żałoby po mężu dochodzi do niej, że potrzebuje wsparcia, a może i nawet miłości ze strony mężczyzny. 
W związku z tym zakłada konto na portalu randkowym. Pomiędzy dyżurami  w aplikacji poznaje coraz dziwniejszych facetów, którzy głównie myślą o jednym lub o przyjaźni…

Czy pomiędzy nimi znajdzie odpowiedniego partnera dla siebie?  Z czym to się będzie wiązać? Czy faktycznie jest szansa na odnalezienie miłości przez internet?

„Trzeba mieć tylko trochę cierpliwości i otwarte serce, żeby niczego, a raczej nikogo nie przegapić.”

Autorka bardzo ciekawie opisuje perypetie bohaterki, tak jakby sama przeszła podobną drogę. Gdyż przedstawia bardzo emocjonalnie rozterki i przemyślenia Anki. 
Oj i to całkiem dobrze. Widać tu elementy psychologiczne a nawet związane z lekkim thrillerem.  Rozmowy z czatu nawiązują delikatnie do „Samotności w sieci” choć nie tak łatwo się je czyta, jak we wspomnianej powieści Wiśniewskiego. Ale widać spory potencjał. Może kolejna książka będzie tylko thrillerem…, bo tu czuło się taki właśnie lekko mroczny klimat.

Nowy Początek Elżbiety Salamon to nietuzinkowy romans a raczej obyczaj, który mocno zaskakuje czytelnika. Na wstępie intryguje, pózniej trochę zwalnia bo pokazuje zwykłość dnia codziennego a potem zaczyna się sporo dziać. I to jak….

W skali od 1 do 6 oceniam książkę na dobre 4 plus, bo naprawdę się to lekko czyta. A głównie dzięki wyrazistej postaci Anki, która nie daje się stłamsić normom społecznym, że w pewnym wieku to już  wiele nie wypada. Czemu nie?

Trzeba wziąć się do spełniania następnych marzeń.”


Dziękuję Sztukater.pl za egzemplarz recenzencki.