Czasami są takie książki, do
których trzeba mieć nastrój lub po prostu do nich dojrzeć. Taką właśnie pozycją
jest najnowszy tytuł od Katarzyny Grocholi Miłość w cieniu słońca. Czemu tak jest? Co jest takiego w tej
powieści , że trzeba ją czytać etapami?
Miłość w cieniu słońca to
poetycka historia niespodziewanej miłości Whitmana i Harriet opowiedziana z
męskiego punktu widzenia. Na początku lekko chaotyczna ale potem … niezwykle
przejmująca, uderzająca na wskroś w serce oraz trzymająca w niepewności do końca.
Andrew Whitman, główny bohater opowiada
jak poznał kobietę swego życia. Od czego to się zaczęło, co spowodowało , że
chciał kontynuować zupełnie inną relację
niż zwykle miewał z płcią piękną. Bo jak się okazuje, nie miał łatwego życia.
Według jego systemu wartości Harriet to wolny kolorowy ptak, który ma wiele do
powiedzenia. Czasem go irytuje jej spojrzenie na świat jednakże kocha ją bez
pamięci.
„ Nie widziałem nic prócz Ciebie, ale przez Ciebie, dzięki Tobie ulica
się zrobiła i samochód, i wózek, i dziecko i smycz (….), świat się stworzył
nagle, nie było wcześniej nic, niemy film to był i czarno-biały dotychczas.”
Dopiero po poznaniu Harriet,
Andrew uczy się trochę cieszyć życiem i
w ogóle jakkolwiek żyć. Dzięki tej
przypadkowej znajomości zaczyna odkrywać uroki życia a także analizować swój
dotychczasowy byt. Dzięki temu, że kobieta stara się Whitmanna poznać,
czytelnik dowiaduje się , że nie miał łatwego dzieciństwa oraz że miał dość
trudne relacje z matką. To właśnie spowodowało, że prowadził zwykłe, proste
wręcz nijakie życie.
Czy taka nijakość a może przeciętność to dobry pomysł na istnienie?
Czy tak w ogóle da się żyć? Czy miłość jest tylko, a może aż wypełnieniem
nicości, aby być? I cieszyć się tym, co się ma? Lub chciałoby mieć?
„Dzwoniłem, bo bez Twojego głosu zamieniałem się w nicość.”
„Nie chciałem żyć w lęku. Nie chciałem żyć we wstydzie. Wybrałem
pomiędzy. Pomiędzy było bezpieczne, dopóki Ciebie nie spotkałem.”
Katarzyna Grochola jak zawsze
umiejętnie wplotła w tę niecodzienną
opowieść łatwe ale w większości trudne tematy w rozmowy między
bohaterami. Ale robi to delikatnie, czasem żartobliwie, czasem bardzo dosadnie
i jak zawsze inteligentnie. Porusza w nich życiowe dylematy i różnorakie cele. To
właśnie dialogi powodują, że trzeba na
chwile dłuższą lub krótszą przerwać czytanie aby móc przemyśleć jak my
podchodzimy do poruszonych tematów.
„A ty po co żyjesz? Żeby się zachwycać
wszystkim, co widzę. Żeby podziwiać. Żeby poznać. Żeby wiedzieć , żeby robic
blędy i żeby naprawiać swoje błędy, żeby wierzyć, że jest sens w tym wszystkim,
nawet jeśli straciłam z oczu ten sens, żeby kiedyś gdzieś tam, w dalekiej
przyszłości, móc stanąc przed i powiedzieć bez wstydu – oto ja. Jestem”
Ta konkretna pozycja Katarzyny
Grocholi to manifest życia, które trzeba umieć przeżyć. Z całą pełnią
różnorakich możliwości. Nie powiem „Miłość
w cieniu słońca” nie jest łatwą lekturą , ale za to bardzo ważną. Jak zawsze u
pani Katarzyny napisaną lekkim językiem, który w istotny sposób podkreśla jakie
ma do tego wszystkiego podejście sama autorka. Widać , że sama mierzy się z
istotą życia, które doświadcza ją ostatnio bardzo mocno.
Ja jestem pod wrażeniem tematyki
najnowszej powieści Katarzyny Grocholi. Nie spodziewałam się z jej strony takiego
ujęcia miłości, bardzo poetyckiego a zarazem epickiego. Tytuł Miłość w cieniu
słońca jest bardzo symboliczny a dlaczego przeczytajcie sami. Naprawdę warto.
Bardzo dziękuje za egzemplarz
recenzencki Autorom książek w
Obiektywie.
Mam w planach powrócić do czytania książek tej, autorki po dość długiej przerwie.
OdpowiedzUsuń