Ostatnio obiecałam sobie, że będę w miarę na bieżąco z premierami książek. W ten właśnie sposób przeczytałam pierwszą moją pozycję Sylwii Trojanowskiej pt: Łabędź. A że sama pisarka zapytała mnie o wrażenia, to tym bardziej chciałam poznać jej twórczość .
„ Bo jak można zapomnieć o chwilach utkanych z pożądania, nadziei i miłości, w których zakochani naznaczają spragnione ciała dotykiem tak niepewnym i czułym zarazem, ze pod każdym muśnięciem drży ciało, a każdy pocałunek rodzi westchnienie rozkoszy?”
Sylwia Trojanowska w bardzo szczegółowy a zarazem prosty sposób opisuje społeczeństwo w dobie międzywojennej Polski. Zwraca uwagę na zwykłe życie rodziny, która mocno sie wspiera w czasie kłopotów. Dba o to aby czytelnik nie mógł sie oderwać od historii . Jak już zaczyna sie układać w danym wątku, dodaje emocjonalną bombę, która trzyma w napięciu, złości lub frustracji czy spokoju. Nie daje odpocząć i zapomnieć o wyrazistych bohaterach tj. Ojciec i bracia , Gustaw oraz matka Joli i irytujących także czyli Antek. Czytelnik jest poddawany burzy wszelkich emocji. Raz jest miło i spokojnie a za krótką chwilę występuje burza z piorunami. A końcówka zostawia odbiorcę w niedowierzaniu…. Na szczęście jest zaraz potem adnotacja, ze to koniec…. Pierwszego tomu!? Naprawdę? I teraz mamy tak czekać?
Ja jestem pod wrażeniem i chce jak najszybciej poznać dalsze losy Anny. A jak na razie będę nadrabiać wcześniejsze powieści Sylwi Trojanowskiej. Coś tak czuje, ze znów pisarka szczecinska będzie jedną z moich ulubionych. Wcześniej zaczytywałam się książkami Moniki Szwaji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz