niedziela, 21 lutego 2021

Pozornie dobre uczucia czyli Mam na imie Ania


I oto książka nowo odkrytej pisarki Anity Scharmach, która potrafi wstrząsnąć czlowiekiem  tematem,  emocjami i zakrętami losu bohaterów , trafiła na moją półkę i w moje serce. 

MAM NA IMIĘ ANIA to historia młodej dziennikarki Ani Mikolajskiej, która pozornie ma piękne udane życie u boku Pawła sędziego prawa rodzinnego i karnego. Bohaterka dostaje do napisania artykuł o  mlodych osobach z uzależnieniem i problemami życiowymi . W związku z tym trafia do ośrodka terapii uzależnień,  gdzie na początku udaje osobę uzależnioną .  
Jednakże podczas jednych z wielu zajęć z terapeutą  odkrywa, że życie nie musi być pasmem upokorzeń,  tyrani męża i przyznaje sie przed grupą  swoimi niezbyt chlubnymi doświadczeniami.
Staje się to początkiem zmian w jej pozornie pięknym życiu. Na drodze do szczęścia Ani pojawia się ktoś, kto pomaga jej w wyjściu na prostą.  Czy to wystarczy, czy nowa znajomość a może  i miłość dadzą jej siłę na walkę w sądzie o godność i szczęście? 
Czy Paweł pozwoli na to? 

Od samego początku powieści Anity Scharmach czytelnik czuje się rozedrgany, skonfundowany i zirytowany a zarazem poruszony losem głównej bohaterki. Nie zwiastuje, tego co ma nastąpić dalej. 
Wydaje się że to będzie taka zwykła książka o odnajdywaniu w sobie siły aby zwalczyć nałogi i ułożyć życie na nowo. A tytulowa Ania będzie pomagać w tych działaniach. 
A jest to historia ofiary, która stara się uciec przed katem,  przed ograniczonym życiem dziwnymi zakazami męża i jego tyranią. 
To właśnie problemy Ani są  głównym wątkiem tej niezwykłej historii. A także fakt, że nie można oceniać po okładkach innych ludzi,  bo nigdy nie wiadomo co jest głębiej schowane. Właśnie w ten sposób poznajemy  losy Basi, Joli,  Martyny, Rafała oraz Jacka. 

Zaskakująca jest tu forma narracji,  bo przez większość powieści narratorem jest Ania. Nagle w połowie książki pojawia się trzecioosobowe przedstawienie losów bohaterów po zakończeniu terapii,  które wiele wyjaśnia wręcz pomaga w zrozumieniu ich dalszych działań.  
Postacie są tu bardzo wyraziste,  mają wiele wspólnego a także mają wpływ na los głównej bohaterki. Można polubić mlodziutką Basię i zagubionego Rafała, trzymać kciuki za Jolę oraz Martynę. 
Akcja tej powieści jest całkiem wartka, autorka nie daje chwili wytchnienia tak, że czytelnik jest mocno zaskoczony wręcz wzburzony zakończeniem tej historii. Szykujcie chusteczki...

Jest to książka o przyjaźni,  szansie na lepsze jutro i o tym, że warto walczyć o siebie. Są w niej także elementy dobrego thrillera.  Czy to było zamierzeniem pisarki, trudno powiedzieć. Mnie osobiście bardzo się to podobało,  bo do końca nie było wiadomo co będzie dalej.  Dzięki takim książkom człowiek bardziej docenia to co ma.
Jestem pod wrażeniem,  bardzo polecam.















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz