Generalnie nie lubię się bać a co za tym idzie nie oglądam i nie czytam horrorów.
Jednakże pe przeczytaniu Cymanowskiego Młyna i zauroczeniu się jego atmosferą stworzoną ewidentnie przez Stefana Dardę z ciekawości sięgnełam po książkę tegoż autora. I nie zawiodłam się.
Historia w miarę młodego mężczyzny po szybkim rozwodzie szukającego na nowo swojego miejsca na ziemi na rubieżach Polski niedaleko Lublina powoduje zaciekawienie.
Jest to spowodowane tym, że perypetie Marka Leśniewskiego, który stara się ułożyć nowe życie a także wyremontować Dom, zostały opisane lekkim prostym językiem z lekką dozą niepewności i tajemniczości.
Jednakże nie jest łatwo jeśli sąsiadem jest morderca a do tego z niewiadomych przyczyn zaczynają się dziać dziwne rzeczy. A wszystko to dzieje się na totalnym odludziu, otoczonym ciemnym lasem. Dodatkowo śpiew Puszczyka powoduje ciary na plecach nawet u najodważniejszych osobników.
Na początku bohater nie dowierza temu co widzi ale z różnych przyczyn zaczyna się interesować prawdziwą historią sąsiada a także i zmory, która ewidentnie chce się go pozbyć z domu .
Gdy poznaje prawdę stara się pomóc Juszczakowi a także sobie bowiem historia zaczyna też jego dotyczyć.
Książka ta nie jest takim typowym ociekajacym krwią horrorem na moje szczęście, jednakże posiada wiele cech dobrego horroru czyli atmosferę, tajemnice i osobliwą postać upiora. A bieg wydarzeń narasta z umiarem aż do finału.
Dlatego tez czytając z wypiekami na twarzy kibicowałam Leśniewskiemu w jego nierównej walce z upiorem bo miałam nadzieję, że dom na Wyrębach odzyska spokój.
Ogromnym atutem powieści są opisy przyrody, które łatwo i plastycznie przedstawil autor.
Ważnym elementem tej historii jest także męska przyjazń, dzięki której jest świetnie przedstawiony element człowieczeństwa i dużego wsparcia od drugiej osoby.
Kto by pomyślał, że ta pozycja to debiut 2009 roku.
Teraz pozostaje mi nadrobić zaległości czytelnicze w nowym gatunku jakim jest dla mnie horror.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz