czwartek, 2 lutego 2023

Przepraszam, „gdzie są moje zwłoki” ?

 


Czy można zgubić zwłoki pyta Małgorzata Starosta w  tytule swojej najnowszej powieści kryminalnej, którą pisała  codziennie w tamtym roku na Facebooku.Do tego pomagali jej w tym fani  poddając różne oryginalne  pomysłyJa się temu tylko trochę przyglądałam, choć może coś zasugerowałam ….

Czy w takiej formie pisanie książki się udało? Czy komedia kryminalna  może także poruszać ważne, choć dla niektórych niewygodne, fakty historyczne?

Głównymi bohaterami tego internetowego eksperymentu są: Jeremi bardzo przystojny patolog oraz dość oryginalna Linda wiecznie szukająca przygód. Poznają się w dość nieoczekiwanej sytuacji i tak już trzymają się do końca. A wszystkiemu są winne zaginione zwłoki, których zaczynają szukać…. Bo coś tu nie do końca pasuje. W między czasie różnorakich i czasem specyficznych przygód próbują rozwiązać zagadkę przy okazji doprowadzając policję i prokuraturę do szewskiej pasji. Bo w tej powieści nie wszystko jest oczywiste. 

Czyje były zaginione zwłoki? Co się przy okazji okaże? Jakie jeszcze tajemnice czekają na ujawnienie? 

Ta dość niezwykła komedia kryminalna pokazuje, że w każdej sytuacji pozytywne podejście do świata pomaga  wiele przeżyć.  I właśnie dzięki lekko ironicznemu poczuciu humoru czyta się tą pozycję niezwykle lekko. Przyznam, że z lekkim ociąganiem zaczynałam  lekturę  „Gdzie są moje zwłoki”. I to był błąd. Bo tu zagadka goni zagadkę, a tytułowe zwłoki to pikuś w tym całym ambarasie.  Bowiem  wszystko co tu sie  dzieje, otacza bardzo ważny temat jakim jest Lebensborn czyli germanizacja zrabowanych polskich dzieci. 

Małgorzata Starosta  w swoim kryminalnym majstersztyku poruszyła ten niewygodny temat w bardzo wysublimowany sposób. I jej niezwykle poczucie humoru bardzo w tym pomogło. I pięknie charakterystyczne postacie Jeremiego i Lindy też miały na to wpływ oraz ich oryginalne słownictwo jak np. „ o matko z córką i papieżu z paździerzu”, „ Chęt­nie zo­sta­nę za­la­na bla­skiem olśnie­nia” czy „ Mam déjà vu jak stąd do Au­stra­lii.”

„– Ow­szem, znik­nię­te, ale nie te. – Opa­no­wa­nie, z jakim od­po­wia­dał na py­ta­nia Lindy, wy­sta­wia­ły zna­ko­mi­te świa­dec­two jego pro­fe­sjo­na­li­zmo­wi. Zero pa­ni­ki, ani grama stra­chu, nic, tylko sto­ic­ki spo­kój i kwiat lo­to­su”

Inni bohaterowie też są niczego sobie gdyż policjanci nadinspektor Wilczynski oraz podkomisarz Bączek są świetnym zgranym duetem, który także zabawnie podsumowywuje rzeczywistość .

„ muszę sko­czyć tam, gdzie lek­ty­ki króla nie do­no­szą”

„ Na­stęp­ny gada hie­ro­gli­fa­mi…”

I co najważniejsze zakończenie, a co za tym idzie wyjaśnienie kryminalnego zamieszania, jest niezwykle podobne do finałów kryminałów samej Agathy Christie. Dla mnie rewelacja. Bo już dawno się tak po pierwsze nie uśmiałam a po drugie  zaintrygowałam zagadkami zawartymi w powieści Gdzie są moje zwłoki Małgorzaty Starosty. 

Uwaga przy czytaniu tej książki nie wolno jeść ani pić. Grozi zachłyśnięciem! Ja się śmiałam w głos wiele razy. 

I tak, w takich pozycjach, jak komedie kryminalne, ciekawostki historyczne są jak najbardziej wskazane, bo jest to także bardziej wartościowe dla czytelnika. Ja jestem z młodszego pokolenia, które nie słyszało za bardzo o akcji Lebensborn prowadzonej przez Niemców podczas II wojny światowej. Bo prawdopodobnie ominięto to skrzętnie na lekcjach historii, a do tego dziadkowie na szczęście tego nie doświadczyli. 

Także ta książka idealna jest dla fanów Joanny Chmielewskiej lub Indiany Jonesa. 

Książkę Małgorzaty Starosty oceniam w skali od 1 do 6 na 5. 

Egzemplarz do recenzji otrzymałam od serwisu Sztukater.pl, za co bardzo dziękuje. 









1 komentarz: