Czy można zgubić zwłoki pyta Małgorzata Starosta w tytule swojej najnowszej powieści kryminalnej, którą pisała codziennie w tamtym roku na Facebooku.Do tego pomagali jej w tym fani poddając różne oryginalne pomysły. Ja się temu tylko trochę przyglądałam, choć może coś zasugerowałam ….
Czy w takiej formie pisanie książki się udało? Czy komedia kryminalna może także poruszać ważne, choć dla niektórych niewygodne, fakty historyczne?
Głównymi bohaterami tego internetowego eksperymentu są: Jeremi bardzo przystojny patolog oraz dość oryginalna Linda wiecznie szukająca przygód. Poznają się w dość nieoczekiwanej sytuacji i tak już trzymają się do końca. A wszystkiemu są winne zaginione zwłoki, których zaczynają szukać…. Bo coś tu nie do końca pasuje. W między czasie różnorakich i czasem specyficznych przygód próbują rozwiązać zagadkę przy okazji doprowadzając policję i prokuraturę do szewskiej pasji. Bo w tej powieści nie wszystko jest oczywiste.
Czyje były zaginione zwłoki? Co się przy okazji okaże? Jakie jeszcze tajemnice czekają na ujawnienie?
Ta dość niezwykła komedia kryminalna pokazuje, że w każdej sytuacji pozytywne podejście do świata pomaga wiele przeżyć. I właśnie dzięki lekko ironicznemu poczuciu humoru czyta się tą pozycję niezwykle lekko. Przyznam, że z lekkim ociąganiem zaczynałam lekturę „Gdzie są moje zwłoki”. I to był błąd. Bo tu zagadka goni zagadkę, a tytułowe zwłoki to pikuś w tym całym ambarasie. Bowiem wszystko co tu sie dzieje, otacza bardzo ważny temat jakim jest Lebensborn czyli germanizacja zrabowanych polskich dzieci.
Małgorzata Starosta w swoim kryminalnym majstersztyku poruszyła ten niewygodny temat w bardzo wysublimowany sposób. I jej niezwykle poczucie humoru bardzo w tym pomogło. I pięknie charakterystyczne postacie Jeremiego i Lindy też miały na to wpływ oraz ich oryginalne słownictwo jak np. „ o matko z córką i papieżu z paździerzu”, „ Chętnie zostanę zalana blaskiem olśnienia” czy „ Mam déjà vu jak stąd do Australii.”
„– Owszem, zniknięte, ale nie te. – Opanowanie, z jakim odpowiadał na pytania Lindy, wystawiały znakomite świadectwo jego profesjonalizmowi. Zero paniki, ani grama strachu, nic, tylko stoicki spokój i kwiat lotosu”
Inni bohaterowie też są niczego sobie gdyż policjanci nadinspektor Wilczynski oraz podkomisarz Bączek są świetnym zgranym duetem, który także zabawnie podsumowywuje rzeczywistość .
„ muszę skoczyć tam, gdzie lektyki króla nie donoszą”
„ Następny gada hieroglifami…”
I co najważniejsze zakończenie, a co za tym idzie wyjaśnienie kryminalnego zamieszania, jest niezwykle podobne do finałów kryminałów samej Agathy Christie. Dla mnie rewelacja. Bo już dawno się tak po pierwsze nie uśmiałam a po drugie zaintrygowałam zagadkami zawartymi w powieści Gdzie są moje zwłoki Małgorzaty Starosty.
Uwaga przy czytaniu tej książki nie wolno jeść ani pić. Grozi zachłyśnięciem! Ja się śmiałam w głos wiele razy.
I tak, w takich pozycjach, jak komedie kryminalne, ciekawostki historyczne są jak najbardziej wskazane, bo jest to także bardziej wartościowe dla czytelnika. Ja jestem z młodszego pokolenia, które nie słyszało za bardzo o akcji Lebensborn prowadzonej przez Niemców podczas II wojny światowej. Bo prawdopodobnie ominięto to skrzętnie na lekcjach historii, a do tego dziadkowie na szczęście tego nie doświadczyli.
Także ta książka idealna jest dla fanów Joanny Chmielewskiej lub Indiany Jonesa.
Książkę Małgorzaty Starosty oceniam w skali od 1 do 6 na 5.
Egzemplarz do recenzji otrzymałam od serwisu Sztukater.pl, za co bardzo dziękuje.
Myślę, że i ja kiedyś znajdę czas dla tej książki.
OdpowiedzUsuń